piątek, 28 października 2011

Zarumieniłam się ze wstydu

A wiecie dlaczego ? A dlatego, że Theli wspomniała o moim blogu w swoim wpisie. Zapytacie, gdzie tutaj powód do wstydu? Ano, wspominają o mnie a u mnie ciemno i głucho :(.
Nie dlatego, że nic nie robię, wręcz przeciwnie. Wszelkiego rodzaju zajęć mam w nadmiarze i na pisanie o tym na blogu zwyczajnie brakuje już i czasu i chęci.
Oczywiście czytam blogi innych, nie pozwoliłabym sobie na zaległości w tej dziedzinie.
Na polu robótkowym też coś się dzieje, robię dla siebie Summita http://texui.wordpress.com/2010/10/03/summit-po-polsku/
Dawno temu poprosiłam o wzór jedną z blogowiczek, wzór dostałam, nie podziękowałam, szala nie zrobiłam, zapomniałam od kogo dostałam :( za pośrednictwem blogu dziękuję i przepraszam, że nie pamiętam kto był tak miły i przesłał mi wzór.
No więc szal się robi, powolutku ale mam nadzieję, że jeszcze tej zimy będę mogła go założyć. Oczywiści, kiedy tylko go zrobię to zaprezentuję tutaj.
A co się ciekawego dzieje u mnie poza Summitem - ano, Młoda w pierwszej klasie podstawówki a Młody w przedszkolu. Wobec powyższego zaraz po pracy, biegiem po Piotra do przedszkola i potem wolnym biegiem po Alę do szkoły. Później szybki obiad, przygotowanie rzeczy na dzień następny, przypilnowanie lekcji, spacer z psem i padam na twarz :-). I jeszcze, w razie gdybym miała za dużo wolnego czasu, zaczęłam kurs na prawo jazdy :-). Tak przy okazji w niedzielę mam pierwszą jazdę więc wszystkich czytelników z Poznania uprasza się o nie wychodzenie na dwór w okolicę Areny w niedzielne przedpołudnie :-), jeśli Wam życie miłe.
Co poza tym. Pies zjadł już wszystko co mógł i powoli zaczyna być grzeczna podczas naszej nieobecności w domu :-). Oczywiście, zawsze można znaleźć coś, co można rozszarpać (ostatnio był to mop, który leżał na balkonie, albo woreczki na psie kupy wyciągnięte z szuflady), szufladę Figa otwiera sobie sama, nowa umiejętność.
Nie obiecuję, że wpisy będą częste albo regularne.
Po prostu czasami coś napiszę.
Żeby nie było ...

piątek, 3 czerwca 2011

Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.

Jakieś duszki ukradły mi czas :-).
5 maja urodziła się moja bratanica, Basia - wiem, mam spory poślizg informacyjny.
Jeszcze nie miałam okazji odwiedzić Basieńki i jej rodziców ale mam zdjęcia :-).Prawda, że słodka :-).
Jako dobra ciocia zobowiązałam się do wydziergania małej kocyka w kolorze pasującym do wózka. Dziecina musiała poczekać na kocyk miesiąc, i to nie dlatego, że był tworzony, o nie, kocyk zrobiłam już w kwietniu. Brakowało czasu na jego zblokowanie :-( .Czasu i miejsca. Musiałam pozbyc sie z domu córki, żeby wykorzystać jej łóżko do rozłożenia kocyka:-). Ale udało się, mam nadzieję, że dzisiaj kurier dostarczy paczuszkę do domu Basi.

A oto i sam kocyk:Zdjęcie z komórki. Oczywiście bateria w aparacie nie była naładowana wtedy kiedy ja potrzebowałam zrobić zdjęcie. Taka karma jakaś.
Na fotce niewiele widać. Kocyk robiłam szydełkiem i zastrzelcie mnie wypadła mi z głowy nazwa włóczki, czas na lecytynę bo pamięć szwankuje. Coś amerykańskiego, specjalnie na robótki dla dzieci :-) podobno z powłoką antybakteryjna. Nie wiem jak miałaby działać taka powłoka ale skoro sprzedawca mówił to mu wierzę:-). Swoja droga mam w Poznaniu sklep (doskonale zaopatrzony), w którym od czasu do czasu sprzedaje mężczyzna. Nie wiem czy dzierga bo nie ośmieliłam się zapytać:-).
Jeśli otrzymam fotki kocka z dziecinką, umieszczę.
A teraz kończę, bo szef właśnie wszedł do biura ;).

Pozdrawiam

środa, 23 marca 2011

Zmiany, zmiany.

Wiosna :-) długo na nią czekałam w tym roku. Wprawdzie temperatura nie jest jeszcze zbyt wysoka ale jest słońce i za to dzięki Ci Naturo.
W kategorii: rękodzieło - "robi się" kocyk dla maleństwa. Wybrałam pomarańczowy akryl Himalaya Mercan, wzór jest prosty, szydełkowy. Jak tylko skończę, co mam nadzieję stanie się niedługo to wrzucę fotki.
A tytułowe zmiany dotyczą mojego życia zawodowego, które zostało po długiej, trzyletniej przerwie wznowione. Pojawiła się ciekawa oferta, rozwojowa, której nie mogłam przegapić :-). Finansowo nie jest to eksplozja radości, i tak sporą część zarobionych pieniędzy "przejmie" opiekunka Piotra ale chyba na razie nie o finanse mi chodzi. Nawet nie przypuszczałam, że z taką radością podejmę się nowych obowiązków. chyba nie jestem typem matki, której do pełni szczęścia wystarcza dom i dzieci. Nie mówię tutaj o rozwijaniu zawrotnej kariery zawodowej ale potrzebowałam już odskoczni od domowych obowiązków.
A ponieważ nie wszystko się zmienia to Piotruś i Ala postanowili przywitać wiosnę przeziębieniami i o ile córka pochorowała tylko trzy dni to Młody wylądował na antybiotyku i pojawiła się, nie widziana u Niego od baaardzo długiego czasu gorączka. Taki "lajf" jak mówią :-).
No i przypomniałam sobie, że psy na wiosnę obłażą z sierści, heh, z tego co gubi Figa mogłabym poduszki robić. Dodatkowo traci ona jeszcze szczenięcy puszek więc zbierania jest więcej. Nic to, przeżyjemy, chociaż nie wiem jak długo mąż zniesie otrzepywanie psich kłaków z koszul świeżo zdjętych z suszarki.

Pozdrawiam bardzo cieplutko

sobota, 19 lutego 2011

Ocieplacze czy zarękawki?

Nie wiem jak je nazwać ważne, że jest w nich ciepło. Zima nie odpuszcza a moja córcia nie lubi nosić rękawiczek, postanowiłam więc uchronić przed odmrożeniem choć część dłoni mojego dziecka i zrobiłam z resztek dwóch włoczek ocieplacze na dłonie:-).Przy moim tempie pracy obawiałam się czy zdążę do końca mrozów ale na szczęście udało się. Proszę bardzo:


Zdjęcie robione z lampą. Zwykły ściągacz 2 o.p. i 2 o.l. później zwiększyłam liczbę oczek lewych i ocieplacz jest szerszy na górze. A teraz właściwe kolory:


Modelka nie miała ochoty pozować samymi rękami więc lepszych zdjęć nie będzie.
Teraz na drutach mam letnią bluzeczkę dla córki, to w ramach wykańczania zalegających motków, tym razem padło na białą bawełnę. Nie wiem czy biel to kolor dla Ali ale spróbujemy. W ostateczności będzie to jednorazowe wyjście :-).

Do zobaczenia

sobota, 5 lutego 2011

Dawno mnie nie było,

a jednak ktoś odwiedzał mojego bloga. Jestem mile zaskoczona. Skąd to zaniedbanie? Z życia. Nie miałam czasu dziergać, zajmowałam się zwyczajnymi, domowymi obowiązkami, które tak mnie absorbowały, że nie miałam już ochoty dzielić się swoim życiem z innymi. Za to bardzo chętnie podglądałam to co robili inni :-). Piękne. Uświadamia mi to jakie mam braki warsztatowe i jak brak mi talentu :-).
Mimo wszystko coś tam jednak zrobiłam. Pierwotnie miał to być prezent gwiazdkowy dla babci. Gwiazdkowy ! heh dobre sobie. Wczoraj skończyłam. Jeszcze nie wiem czy się podoba, nie rozmawiałam z babcią :-). A co popełniłam? Chustę. Robiona na szydełku z dawno temu kupionej Luny (30% moheru, 40% akrylu, 30% poliamidu), cieniutka i ulotna. Wzór Sandra extra nr 5/2010. A oto i ona:

zdjęcie z lewej robione bez lampy, pokazuje właściwe kolory wełny. To poniżej robione z lampą.


















Wybaczcie prezentację marnej jakości ale mam tak mało miejsca w mieszkaniu, że wszelkie większe wytwory moich rąk nie dają się poprawnie pokazać.
Teraz mam w planach bolerko dla siebie, kocyk dla mojej przyszłe chrześnicy, która ma przyjść na świat w maju oraz sweterek, raczej lekki, dla mojej córki. W jakiej kolejności i kiedy powstaną te rzeczy pojęcia nie mam. Najpewniej pierwszy będzie kocyk, termin wyznaczony i niczego nie da się przesunąć :-).

Może zacznę pisać regularniej ?
Pozdrawiam.