niedziela, 18 lipca 2010

Nareszcie nie serweta

Nie wiem jak mi się to udało ale udało się. Zrobiłam dla siebie sweterek, szydełkiem i miałam go już na sobie, bo nastąpiła przerwa w upałach. Proszę oto ja i mój sweterek.


Wzór dość prosty i po jednym powtórzeniu robiłam z głowy. Wyszło 35 dag bawełny Altin Basak miya (125m/50g) szydełko 3,5. Wyrób się spodobał i już mam zamówienie od teściowej na taki sam.
Aktualnie próbuję zrobić bolerko dla córki i już nawet zaczęłam ale jakoś w trakcie pracy przestał mi się podobać wzór, który jakoś nie pasuje do wybranego przez nią, ulubionego ostatnio, koloru fioletowego. Nie pokażę więc ani kawałka robótki bo i tak idzie do sprucia :-). Kupię jaśniejszą wełenkę i zrobię po swojemu a fiolet przerobię na coś ażurowego. Mam nadzieję, że uda mi się to jeszcze w czasie tych wakacji.

niedziela, 4 lipca 2010

Myślał indyk o niedzieli a w sobotę łeb mu...

Planowanie w moim wypadku mija się z celem. Po kiepskim finansowo początku roku nie planowałam żadnego wielkiego wakacyjnego wyjazdu, nie było za co i raczej małe były perspektywy na nagłe wzbogacenie się (jakoś nie wychodzą mi te 6-tki w LOTTO). Chciałam jedynie zabrać dzieci na kilka dni do mojego rodzinnego miasta w odwiedziny do mojego taty, który tam mieszka. Ojciec wziął urlop i jutro miałam wysiadać na dworcu we Włocławku. Tymczasem moje dzieci, zgodnie zresztą z czarnym scenariuszem pochorowały się koncertowo. Najpierw Ala złapała jakieś paskudne przeziębienie, zakończone antybiotykiem, później tradycyjnie już Piotruś zaczął pokasływać. Myślałam, że jak zawsze dostanie zapalenia oskrzeli tymczasem on kaszle a dodatkową atrakcją są wymioty po każdym posiłku :(. Na szczęście "nic" poza tym nie wskazuje na poważną chorobę, może normalnie pić i nie zwraca mleka, które stało się głównym jego posiłkiem, nie ma gorączki i normalnie się bawi. W piątek wieczorem byłam z nim u lekarza, na tzw. pomocy doraźnej, gdzie lekarka nic na dobrą sprawę nie stwierdziła. Jutro czeka mnie wizyta u naszego pediatry.
Atrakcje nocne zapewniła mi za to Alicja, która najpierw zwymiotowała w łóżku u siebie a potem nie zdążyłam i moje łóżko również zaliczyło zmianę pościeli a podłogi w kilku pomieszczeniach mycie, dodam że była godzina 1 w nocy. Takie atrakcje powtórzyły się jeszcze kilka razy w ciągu tej nocy no i trwają nadal. U Ali "zadziałały"najpewniej czereśnie, bo objawy zupełnie inne niż u Piotra.
I tak właśnie zakończył się mój zaplanowany wyjazd do Włocławka. Nic to, jak wyzdrowieją będziemy chodzić na basen, jest jeden w pobliżu, potrzebny nam tylko tatuś, który za tydzień zaczyna urlop i zjedzie z Kielc do Poznania.
Mam nadzieję, że teść da radę podjechać dzisiaj do mnie aby zostać z Alą na chwilkę, ja muszę przecież oddać swój głos na "właściwego" kandydata.