piątek, 23 kwietnia 2010

Szydełkowe drobiazgi.

Sporo czasu upłynęło od ostatniego wpisu ale tzw. życie codzienne pochłania sporo czasu i często brakuje go już na drobne przyjemności. Niemniej jednak udało mi się w tym zabieganym okresie zrobić kilka drobiazgów na szydełku. Generalnie dochodzę do wniosku, że małe formy bardziej mi odpowiadają, efekt widać od razu i nie mam problemów z rozmiarem (zrobiłam kilka sweterków dla córki i wszystkie czekają aż do nich dorośnie).


Delikatny wzór, serwetka "zrobiła się" błyskawicznie. Obok stoi fasolka z imieniem, którą dostała do wyhodowania moja córcia. Kolejna serwetka była już troszkę bardziej pracochłonna ale wzór był prosty i tez nie zajęła mi wiele czasu, praktycznie dwie drzemki Piotrusia.


I ostatnie do pokazania dzieło :-) a właściwie cztery dzieła, bo to komplet serwetek pod filiżankę, która stoi tylko jako ozdoba, bo dwie kawki zdążyłam już wypić a trzecia byłaby przesadą, nawet wypita w tak szczytnym celu.

Dzisiaj moje urodziny :-) 35 latek, to zobowiązuje, tylko jeszcze nie wiem do czego, może do większej powagi ... a może nie :-).

sobota, 10 kwietnia 2010

czwartek, 1 kwietnia 2010

Zajączek

Wielkanoc nadchodzi wielkimi krokami :-)a wiosna już jest i bardzo mnie to cieszy. Zdecydowanie jestem typem wiosenno - letnim, odżywam na wiosnę, razem z roślinkami budzę się do życia, wszystko mi się chce, nawet wstawanie o świcie mnie nie denerwuje a i problemy wydają się mniejsze. Tak już mam.
Córka w przedszkolu hurtowo produkuje świąteczne ozdoby, koszyczki, baranki, króliczki i co tam jeszcze wyobraźnia podpowie i znosi to do domu, w którym brakuje już miejsca dla nas, ludzi :-).
Wiosenny deszczyk przestał padać więc pora umyć okna, które czekały w stanie nienaruszonym (czytaj: brudne jak święta ziemia) od czasu naszego powrotu z Kielc, czyli równy miesiąc. Uznałam po przeprowadzce, że skoro i tak niedługo czekają mnie porządki Wielkanocne to po co mam się wyrywać z wcześniejszym ich myciem. Prawda, że właściwe mam podejście :-).
Zrobiłam fotki serwecie, która bardzo wolno powiększa się o kolejne elementy i pewnie gdzieś koło Świąt Bożego Narodzenia dotrze do końca.



Fota jest fatalna, nie udało mi się ująć całej serwety w kadrze z powodu niewłaściwego obiektywu. Ten właściwy leży w pokoju, w którym właśnie śpi Piotruś i uznałam, że chwila ciszy jest ważniejsza niż dobra fota :-). Niemniej jednak obrus rośnie a kiedy już urośnie duży i dokonam wszelkich prac wykończeniowych zostanie zaprezentowany na stole, tudzież ławie :-.
Robi się też żółciutki sweter dla Ali, jestem na etapie rękawów, chwilowo odrywają mnie od pracy porządki domowe ale mam nadzieję, że jak przysiądę to szybko go skończę.

A tytułowy zajączek, to zwyczaj dawania prezentów na Wielkanoc, który panuje tutaj w Poznaniu a w Kielcach był całkowicie nieznany. Co "kraj" to obyczaj :-).