Wielkanoc nadchodzi wielkimi krokami :-)a wiosna już jest i bardzo mnie to cieszy. Zdecydowanie jestem typem wiosenno - letnim, odżywam na wiosnę, razem z roślinkami budzę się do życia, wszystko mi się chce, nawet wstawanie o świcie mnie nie denerwuje a i problemy wydają się mniejsze. Tak już mam.
Córka w przedszkolu hurtowo produkuje świąteczne ozdoby, koszyczki, baranki, króliczki i co tam jeszcze wyobraźnia podpowie i znosi to do domu, w którym brakuje już miejsca dla nas, ludzi :-).
Wiosenny deszczyk przestał padać więc pora umyć okna, które czekały w stanie nienaruszonym (czytaj: brudne jak święta ziemia) od czasu naszego powrotu z Kielc, czyli równy miesiąc. Uznałam po przeprowadzce, że skoro i tak niedługo czekają mnie porządki Wielkanocne to po co mam się wyrywać z wcześniejszym ich myciem. Prawda, że właściwe mam podejście :-).
Zrobiłam fotki serwecie, która bardzo wolno powiększa się o kolejne elementy i pewnie gdzieś koło Świąt Bożego Narodzenia dotrze do końca.
Fota jest fatalna, nie udało mi się ująć całej serwety w kadrze z powodu niewłaściwego obiektywu. Ten właściwy leży w pokoju, w którym właśnie śpi Piotruś i uznałam, że chwila ciszy jest ważniejsza niż dobra fota :-). Niemniej jednak obrus rośnie a kiedy już urośnie duży i dokonam wszelkich prac wykończeniowych zostanie zaprezentowany na stole, tudzież ławie :-.
Robi się też żółciutki sweter dla Ali, jestem na etapie rękawów, chwilowo odrywają mnie od pracy porządki domowe ale mam nadzieję, że jak przysiądę to szybko go skończę.
A tytułowy zajączek, to zwyczaj dawania prezentów na Wielkanoc, który panuje tutaj w Poznaniu a w Kielcach był całkowicie nieznany. Co "kraj" to obyczaj :-).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz