No i wróciłam :-), nie z podróży ale z niebytu internetowego. W końcu, po trzech długaśnych tygodniach Netia podłączyła mi w poznańskim domku internet. Wydawałoby się, że przeniesienie łącza w tych czasach zajmie chwilkę a tymczasem mam wrażenie, że oni ciągnęli kable z Kielc do Poznania. No ale najważniejsze, że wreszcie im się udało.
Tak więc od 28 lutego znowu mieszkam w Poznaniu, co nie powiem, pomijając "drobne" niedogodności w postaci braku na miejscu męża, nawet mi się podoba. Chociaż nie wychowywałam się w tym mieście to teraz czuję się w nim jak w domu, znajome sklepy na osiedlu, znajome ulice a nawet przedszkole, do którego jakimś cudem udało mi się zapisać Alę i to w pierwszym dniu po przyjeździe. Moje dzieci nie byłyby moimi dziećmi gdyby nie przywitały nowego miejsca chorobami. Ala na wstępie antybiotyk zaraz po niej Piotr, któremu chorowanie tak się podoba, że robi to już trzeci tydzień :-(.
Jestem ciekawa czy diagnozowanie i leczenie małych dzieci tylko u nas przebiega z takimi problemami, czy może ja trafiam na lekarzy, którym się nie chce. A może rzeczywiście nie można stwierdzić dlaczego dziecko choruje ? Nie znam się na tym, nie moja branża niestety.
W związku z chorobą Piotra poszukiwanie pracy bardzo kuleje, no bo jaki pracodawca zatrudni mnie w momencie, w którym pierwszego dnia pracy będę brała opiekę na dziecko ? Może jakaś rozsądna praca w domu? Tylko jak pracować z maluchem wymagającym nieustannej uwagi?
Ale się rozpisałam. W międzyczasie oczywiście coś tam się dzierga i może się wreszcie coś skończy. Na razie ochoty na kończenie brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz