Zwykłe życie Brombiszona
czwartek, 17 maja 2012
Nie wierzę, że w końcu skończyłam
Summitka. Nawet, kiedy to napisałam, to nadal nie wierzę. Od momentu otrzymania wzoru do zakończenia realizacji minęły 3 (słownie: trzy) lata! Nie, nie robiłam go tyle czasu ale i tak trwało to zbyt długo. Zdjęcia będą ale nie wiem kiedy. Muszę go zablokować a z tym jest mały problem bo miejsca brak.
Teraz zabrałam się za szał letni, potrzebny mi jest do białej sukienki. Robótka jak najbardziej na czasie, może zakończę ją przed końcem lata :). Szał jest szydełkowy robiony z bambusa. Zdjęcia następnym razem. Testuję właśnie iPada i nie wszystko mi idzie tak jak chcę.
Dawno nic nie pisałam ale jakoś tak niemiałam ochoty. Czytałam tylko.
Do zobaczenia
piątek, 28 października 2011
Zarumieniłam się ze wstydu
A wiecie dlaczego ? A dlatego, że Theli wspomniała o moim blogu w swoim wpisie. Zapytacie, gdzie tutaj powód do wstydu? Ano, wspominają o mnie a u mnie ciemno i głucho :(.
Nie dlatego, że nic nie robię, wręcz przeciwnie. Wszelkiego rodzaju zajęć mam w nadmiarze i na pisanie o tym na blogu zwyczajnie brakuje już i czasu i chęci.
Oczywiście czytam blogi innych, nie pozwoliłabym sobie na zaległości w tej dziedzinie.
Na polu robótkowym też coś się dzieje, robię dla siebie Summita http://texui.wordpress.com/2010/10/03/summit-po-polsku/
Dawno temu poprosiłam o wzór jedną z blogowiczek, wzór dostałam, nie podziękowałam, szala nie zrobiłam, zapomniałam od kogo dostałam :( za pośrednictwem blogu dziękuję i przepraszam, że nie pamiętam kto był tak miły i przesłał mi wzór.
No więc szal się robi, powolutku ale mam nadzieję, że jeszcze tej zimy będę mogła go założyć. Oczywiści, kiedy tylko go zrobię to zaprezentuję tutaj.
A co się ciekawego dzieje u mnie poza Summitem - ano, Młoda w pierwszej klasie podstawówki a Młody w przedszkolu. Wobec powyższego zaraz po pracy, biegiem po Piotra do przedszkola i potem wolnym biegiem po Alę do szkoły. Później szybki obiad, przygotowanie rzeczy na dzień następny, przypilnowanie lekcji, spacer z psem i padam na twarz :-). I jeszcze, w razie gdybym miała za dużo wolnego czasu, zaczęłam kurs na prawo jazdy :-). Tak przy okazji w niedzielę mam pierwszą jazdę więc wszystkich czytelników z Poznania uprasza się o nie wychodzenie na dwór w okolicę Areny w niedzielne przedpołudnie :-), jeśli Wam życie miłe.
Co poza tym. Pies zjadł już wszystko co mógł i powoli zaczyna być grzeczna podczas naszej nieobecności w domu :-). Oczywiście, zawsze można znaleźć coś, co można rozszarpać (ostatnio był to mop, który leżał na balkonie, albo woreczki na psie kupy wyciągnięte z szuflady), szufladę Figa otwiera sobie sama, nowa umiejętność.
Nie obiecuję, że wpisy będą częste albo regularne.
Po prostu czasami coś napiszę.
Żeby nie było ...
Nie dlatego, że nic nie robię, wręcz przeciwnie. Wszelkiego rodzaju zajęć mam w nadmiarze i na pisanie o tym na blogu zwyczajnie brakuje już i czasu i chęci.
Oczywiście czytam blogi innych, nie pozwoliłabym sobie na zaległości w tej dziedzinie.
Na polu robótkowym też coś się dzieje, robię dla siebie Summita http://texui.wordpress.com/2010/10/03/summit-po-polsku/
Dawno temu poprosiłam o wzór jedną z blogowiczek, wzór dostałam, nie podziękowałam, szala nie zrobiłam, zapomniałam od kogo dostałam :( za pośrednictwem blogu dziękuję i przepraszam, że nie pamiętam kto był tak miły i przesłał mi wzór.
No więc szal się robi, powolutku ale mam nadzieję, że jeszcze tej zimy będę mogła go założyć. Oczywiści, kiedy tylko go zrobię to zaprezentuję tutaj.
A co się ciekawego dzieje u mnie poza Summitem - ano, Młoda w pierwszej klasie podstawówki a Młody w przedszkolu. Wobec powyższego zaraz po pracy, biegiem po Piotra do przedszkola i potem wolnym biegiem po Alę do szkoły. Później szybki obiad, przygotowanie rzeczy na dzień następny, przypilnowanie lekcji, spacer z psem i padam na twarz :-). I jeszcze, w razie gdybym miała za dużo wolnego czasu, zaczęłam kurs na prawo jazdy :-). Tak przy okazji w niedzielę mam pierwszą jazdę więc wszystkich czytelników z Poznania uprasza się o nie wychodzenie na dwór w okolicę Areny w niedzielne przedpołudnie :-), jeśli Wam życie miłe.
Co poza tym. Pies zjadł już wszystko co mógł i powoli zaczyna być grzeczna podczas naszej nieobecności w domu :-). Oczywiście, zawsze można znaleźć coś, co można rozszarpać (ostatnio był to mop, który leżał na balkonie, albo woreczki na psie kupy wyciągnięte z szuflady), szufladę Figa otwiera sobie sama, nowa umiejętność.
Nie obiecuję, że wpisy będą częste albo regularne.
Po prostu czasami coś napiszę.
Żeby nie było ...
piątek, 3 czerwca 2011
Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Jakieś duszki ukradły mi czas :-).
5 maja urodziła się moja bratanica, Basia - wiem, mam spory poślizg informacyjny.
Jeszcze nie miałam okazji odwiedzić Basieńki i jej rodziców ale mam zdjęcia :-).Prawda, że słodka :-).
Jako dobra ciocia zobowiązałam się do wydziergania małej kocyka w kolorze pasującym do wózka. Dziecina musiała poczekać na kocyk miesiąc, i to nie dlatego, że był tworzony, o nie, kocyk zrobiłam już w kwietniu. Brakowało czasu na jego zblokowanie :-( .Czasu i miejsca. Musiałam pozbyc sie z domu córki, żeby wykorzystać jej łóżko do rozłożenia kocyka:-). Ale udało się, mam nadzieję, że dzisiaj kurier dostarczy paczuszkę do domu Basi.
A oto i sam kocyk:Zdjęcie z komórki. Oczywiście bateria w aparacie nie była naładowana wtedy kiedy ja potrzebowałam zrobić zdjęcie. Taka karma jakaś.
Na fotce niewiele widać. Kocyk robiłam szydełkiem i zastrzelcie mnie wypadła mi z głowy nazwa włóczki, czas na lecytynę bo pamięć szwankuje. Coś amerykańskiego, specjalnie na robótki dla dzieci :-) podobno z powłoką antybakteryjna. Nie wiem jak miałaby działać taka powłoka ale skoro sprzedawca mówił to mu wierzę:-). Swoja droga mam w Poznaniu sklep (doskonale zaopatrzony), w którym od czasu do czasu sprzedaje mężczyzna. Nie wiem czy dzierga bo nie ośmieliłam się zapytać:-).
Jeśli otrzymam fotki kocka z dziecinką, umieszczę.
A teraz kończę, bo szef właśnie wszedł do biura ;).
Pozdrawiam
5 maja urodziła się moja bratanica, Basia - wiem, mam spory poślizg informacyjny.
Jeszcze nie miałam okazji odwiedzić Basieńki i jej rodziców ale mam zdjęcia :-).Prawda, że słodka :-).
Jako dobra ciocia zobowiązałam się do wydziergania małej kocyka w kolorze pasującym do wózka. Dziecina musiała poczekać na kocyk miesiąc, i to nie dlatego, że był tworzony, o nie, kocyk zrobiłam już w kwietniu. Brakowało czasu na jego zblokowanie :-( .Czasu i miejsca. Musiałam pozbyc sie z domu córki, żeby wykorzystać jej łóżko do rozłożenia kocyka:-). Ale udało się, mam nadzieję, że dzisiaj kurier dostarczy paczuszkę do domu Basi.
A oto i sam kocyk:Zdjęcie z komórki. Oczywiście bateria w aparacie nie była naładowana wtedy kiedy ja potrzebowałam zrobić zdjęcie. Taka karma jakaś.
Na fotce niewiele widać. Kocyk robiłam szydełkiem i zastrzelcie mnie wypadła mi z głowy nazwa włóczki, czas na lecytynę bo pamięć szwankuje. Coś amerykańskiego, specjalnie na robótki dla dzieci :-) podobno z powłoką antybakteryjna. Nie wiem jak miałaby działać taka powłoka ale skoro sprzedawca mówił to mu wierzę:-). Swoja droga mam w Poznaniu sklep (doskonale zaopatrzony), w którym od czasu do czasu sprzedaje mężczyzna. Nie wiem czy dzierga bo nie ośmieliłam się zapytać:-).
Jeśli otrzymam fotki kocka z dziecinką, umieszczę.
A teraz kończę, bo szef właśnie wszedł do biura ;).
Pozdrawiam
środa, 23 marca 2011
Zmiany, zmiany.
Wiosna :-) długo na nią czekałam w tym roku. Wprawdzie temperatura nie jest jeszcze zbyt wysoka ale jest słońce i za to dzięki Ci Naturo.
W kategorii: rękodzieło - "robi się" kocyk dla maleństwa. Wybrałam pomarańczowy akryl Himalaya Mercan, wzór jest prosty, szydełkowy. Jak tylko skończę, co mam nadzieję stanie się niedługo to wrzucę fotki.
A tytułowe zmiany dotyczą mojego życia zawodowego, które zostało po długiej, trzyletniej przerwie wznowione. Pojawiła się ciekawa oferta, rozwojowa, której nie mogłam przegapić :-). Finansowo nie jest to eksplozja radości, i tak sporą część zarobionych pieniędzy "przejmie" opiekunka Piotra ale chyba na razie nie o finanse mi chodzi. Nawet nie przypuszczałam, że z taką radością podejmę się nowych obowiązków. chyba nie jestem typem matki, której do pełni szczęścia wystarcza dom i dzieci. Nie mówię tutaj o rozwijaniu zawrotnej kariery zawodowej ale potrzebowałam już odskoczni od domowych obowiązków.
A ponieważ nie wszystko się zmienia to Piotruś i Ala postanowili przywitać wiosnę przeziębieniami i o ile córka pochorowała tylko trzy dni to Młody wylądował na antybiotyku i pojawiła się, nie widziana u Niego od baaardzo długiego czasu gorączka. Taki "lajf" jak mówią :-).
No i przypomniałam sobie, że psy na wiosnę obłażą z sierści, heh, z tego co gubi Figa mogłabym poduszki robić. Dodatkowo traci ona jeszcze szczenięcy puszek więc zbierania jest więcej. Nic to, przeżyjemy, chociaż nie wiem jak długo mąż zniesie otrzepywanie psich kłaków z koszul świeżo zdjętych z suszarki.
Pozdrawiam bardzo cieplutko
W kategorii: rękodzieło - "robi się" kocyk dla maleństwa. Wybrałam pomarańczowy akryl Himalaya Mercan, wzór jest prosty, szydełkowy. Jak tylko skończę, co mam nadzieję stanie się niedługo to wrzucę fotki.
A tytułowe zmiany dotyczą mojego życia zawodowego, które zostało po długiej, trzyletniej przerwie wznowione. Pojawiła się ciekawa oferta, rozwojowa, której nie mogłam przegapić :-). Finansowo nie jest to eksplozja radości, i tak sporą część zarobionych pieniędzy "przejmie" opiekunka Piotra ale chyba na razie nie o finanse mi chodzi. Nawet nie przypuszczałam, że z taką radością podejmę się nowych obowiązków. chyba nie jestem typem matki, której do pełni szczęścia wystarcza dom i dzieci. Nie mówię tutaj o rozwijaniu zawrotnej kariery zawodowej ale potrzebowałam już odskoczni od domowych obowiązków.
A ponieważ nie wszystko się zmienia to Piotruś i Ala postanowili przywitać wiosnę przeziębieniami i o ile córka pochorowała tylko trzy dni to Młody wylądował na antybiotyku i pojawiła się, nie widziana u Niego od baaardzo długiego czasu gorączka. Taki "lajf" jak mówią :-).
No i przypomniałam sobie, że psy na wiosnę obłażą z sierści, heh, z tego co gubi Figa mogłabym poduszki robić. Dodatkowo traci ona jeszcze szczenięcy puszek więc zbierania jest więcej. Nic to, przeżyjemy, chociaż nie wiem jak długo mąż zniesie otrzepywanie psich kłaków z koszul świeżo zdjętych z suszarki.
Pozdrawiam bardzo cieplutko
sobota, 19 lutego 2011
Ocieplacze czy zarękawki?
Nie wiem jak je nazwać ważne, że jest w nich ciepło. Zima nie odpuszcza a moja córcia nie lubi nosić rękawiczek, postanowiłam więc uchronić przed odmrożeniem choć część dłoni mojego dziecka i zrobiłam z resztek dwóch włoczek ocieplacze na dłonie:-).Przy moim tempie pracy obawiałam się czy zdążę do końca mrozów ale na szczęście udało się. Proszę bardzo:
Zdjęcie robione z lampą. Zwykły ściągacz 2 o.p. i 2 o.l. później zwiększyłam liczbę oczek lewych i ocieplacz jest szerszy na górze. A teraz właściwe kolory:
Modelka nie miała ochoty pozować samymi rękami więc lepszych zdjęć nie będzie.
Teraz na drutach mam letnią bluzeczkę dla córki, to w ramach wykańczania zalegających motków, tym razem padło na białą bawełnę. Nie wiem czy biel to kolor dla Ali ale spróbujemy. W ostateczności będzie to jednorazowe wyjście :-).
Do zobaczenia
Zdjęcie robione z lampą. Zwykły ściągacz 2 o.p. i 2 o.l. później zwiększyłam liczbę oczek lewych i ocieplacz jest szerszy na górze. A teraz właściwe kolory:
Modelka nie miała ochoty pozować samymi rękami więc lepszych zdjęć nie będzie.
Teraz na drutach mam letnią bluzeczkę dla córki, to w ramach wykańczania zalegających motków, tym razem padło na białą bawełnę. Nie wiem czy biel to kolor dla Ali ale spróbujemy. W ostateczności będzie to jednorazowe wyjście :-).
Do zobaczenia
sobota, 5 lutego 2011
Dawno mnie nie było,
a jednak ktoś odwiedzał mojego bloga. Jestem mile zaskoczona. Skąd to zaniedbanie? Z życia. Nie miałam czasu dziergać, zajmowałam się zwyczajnymi, domowymi obowiązkami, które tak mnie absorbowały, że nie miałam już ochoty dzielić się swoim życiem z innymi. Za to bardzo chętnie podglądałam to co robili inni :-). Piękne. Uświadamia mi to jakie mam braki warsztatowe i jak brak mi talentu :-).
Mimo wszystko coś tam jednak zrobiłam. Pierwotnie miał to być prezent gwiazdkowy dla babci. Gwiazdkowy ! heh dobre sobie. Wczoraj skończyłam. Jeszcze nie wiem czy się podoba, nie rozmawiałam z babcią :-). A co popełniłam? Chustę. Robiona na szydełku z dawno temu kupionej Luny (30% moheru, 40% akrylu, 30% poliamidu), cieniutka i ulotna. Wzór Sandra extra nr 5/2010. A oto i ona:
zdjęcie z lewej robione bez lampy, pokazuje właściwe kolory wełny. To poniżej robione z lampą.
Wybaczcie prezentację marnej jakości ale mam tak mało miejsca w mieszkaniu, że wszelkie większe wytwory moich rąk nie dają się poprawnie pokazać.
Teraz mam w planach bolerko dla siebie, kocyk dla mojej przyszłe chrześnicy, która ma przyjść na świat w maju oraz sweterek, raczej lekki, dla mojej córki. W jakiej kolejności i kiedy powstaną te rzeczy pojęcia nie mam. Najpewniej pierwszy będzie kocyk, termin wyznaczony i niczego nie da się przesunąć :-).
Może zacznę pisać regularniej ?
Pozdrawiam.
Mimo wszystko coś tam jednak zrobiłam. Pierwotnie miał to być prezent gwiazdkowy dla babci. Gwiazdkowy ! heh dobre sobie. Wczoraj skończyłam. Jeszcze nie wiem czy się podoba, nie rozmawiałam z babcią :-). A co popełniłam? Chustę. Robiona na szydełku z dawno temu kupionej Luny (30% moheru, 40% akrylu, 30% poliamidu), cieniutka i ulotna. Wzór Sandra extra nr 5/2010. A oto i ona:
zdjęcie z lewej robione bez lampy, pokazuje właściwe kolory wełny. To poniżej robione z lampą.
Wybaczcie prezentację marnej jakości ale mam tak mało miejsca w mieszkaniu, że wszelkie większe wytwory moich rąk nie dają się poprawnie pokazać.
Teraz mam w planach bolerko dla siebie, kocyk dla mojej przyszłe chrześnicy, która ma przyjść na świat w maju oraz sweterek, raczej lekki, dla mojej córki. W jakiej kolejności i kiedy powstaną te rzeczy pojęcia nie mam. Najpewniej pierwszy będzie kocyk, termin wyznaczony i niczego nie da się przesunąć :-).
Może zacznę pisać regularniej ?
Pozdrawiam.
poniedziałek, 15 listopada 2010
Figa i serwetki
W moim domu pojawił się nowy domownik. Nazywa się Figa, jest labradorem i ma prawie 3 miesiące co oznacza, że mam trzecie dziecko pod opieką. Jest u nas dopiero 4 dni więc na razie wszyscy oswajamy się ze sobą i uczymy co nam wolno a czego nie (np. Piotruś, nie wiadomo dlaczego, uważa, że na piesku można jeździć i od pierwszego dnia próbuje ją dosiąść czemu i pies i ja stanowczo mówimy nie ) .
A teraz może pokażę kilka serwetek, które udało mi się zrobić i uwiecznić. Coś tam dłubię ale niestety są to same drobiazgi, które powstają w ramach odsapnięcia od domowych obowiązków. Fotki mało wymyślne bo sunia plątała się po mieszkaniu i "straszyła" dzieci :-).
Cztery serwetki. Ten sam wzór ale kombinowałam z kolorem :-).Zimowa gwiazdka. Prosta, mała i szybka w wykonaniu.
Dwie serwetki "w kwadracie"" dla przełamania monotonii :-). W obu są łączone elementy.
Na zakończenie największa z moich ostatnich serwetek. Ta podoba mi się najbardziej.
Pozdrawiam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)